Znalazłem miejscówkę w Pensjonacie "Batawia" co okazało się nie najlepszym rozwiązaniem.
Pierwsze wakacje od kilku lat, które uważam za dużą porażkę ze względu na miejsce noclegowe jakie załatwiłem na urlop.
Ciasny, mały, bardzo duszny pokój, łazienka w korytarzu (w prawdzie przypisana do pokoju), kompletny brak wentylacji i okropna akustyka budynku sprawiła, że na pewno nie polecę tego miejsca nikomu i nie będzie go w sekcji noclegownia na tej stronie internetowej. Osobiście jak już jadę na urlop czyt. wypoczynek to chciałbym zaznać ciszy i spokoju, aby móc naładować akumulatory. To miejsce się do tego nie nadaje. Mieliśmy pokój od północnej strony co powinno dawać niską temperaturę w pokoju. W naszym niemal cały czas panowała temperatura w granicach 30 stopni Celsjusz, a w całym budynku było chłodno i przyjemnie poza naszym pokojem. Mieliśmy otwarte 24h na dobę okno i przy północno zachodnim wietrze nawet firanka się nie ruszał. Łazienka w korytarzu pod kluczem przypisana do pokoju. Cena noclegu to 40zł za dobę od osoby dorosłej + 20zł za dziecko. Przyjęło się, że dzieci do lat 3 nie płacą. Tak jest wszędzie ale nie tutaj. Koszt pobytu przy 13 -tu dobach wyniósł nas 90zł za dobę po rabacie oraz -50zł od całek kwoty. Dodatkowo jak w każdym kurorcie trzeba zapłacić 1,8zł za dobę/osobę za oddychanie (o dziwo dzieci do lat 3 nie płacą tej opłaty). W sąsiednim pokoju był pies (Batawia akceptuje zwierzaki), biedak chrapał 24h na dobę co było bardzo wyraźnie słychać w naszym pokoju. Dodatkowo współlokatorzy którzy przyjechali i mieszkali w sąsiednich pokojach chyba nie czytali regulaminu który jest na parterze. Cisza nocna 22-7 ran, po 22-iej zakaz brania pryszniców. Wszyscy na naszym piętrze wracali do pokoi ok 22-iej i wtedy zaczynał się cyrk. Kąpiele, trzaskanie drzwiami, rozmowy na korytarzach itp. Ten rytuał trwał średnio od 22-0 a nawet od 22-2 w nocy co ewidentnie ma się nijak do regulaminu. Akustyka budunku była dosłownie taka, że jak ktoś na I p. puścił bąka to z trzeciego dobiegało "Co jadłeś stary, że tak ładujesz?". Oczywiście żartuję sobie z tego, ale spokojnie można było wyłapać o czym rozmawiają sąsiedzi 2 pokoje dalej - zero absolutne prywatności.
Ale tyle żalu na obiekt wypoczynkowy.
W drodze nad morze wjechaliśmy w miejscowości Grzybnica do rezerwatu archeologicznego Kamienne Kręgi Gotów. Jadąc od strony Bydgoszczy w kierunku Koszalina trzeba za miejscowością Grzybnica wypatrywać drogowskazu do rezerwatu. Jest on ok 4km za miejscowością. Trzeba skręcić prawo w las i po przejechaniu ok. 2km wjachać na parking, który kosztuje 5zł za samochód osobowy. Zwiedzanie jest bezpłatne.
Czas chodzenia po rezerwacie to ok 30 minut. Na jego terenie znajdują się mistyczne kręgi kamienne ułożone z głazów narzutowych. Dwa największe mają ok 36m średnicy i składają się z kamieni ułożonych w okrąg w 3m odstępach. Historia tych kręgów to IV w. p.n.e. Oprócz kręgów są kurhany oraz miejsca gdzie znajdowały się stosy ciałopalne. Całość położona jest w lesie wypełnionym wielkimi jagodami, zwiedzając można się najeść. W miejscu tym panuje specyficzny mikroklimat, tu można podładować swoje akumulatory.
Z Grzybnicy udaliśmy się na miejsce noclegu. Następnego dnia rano podjęliśmy decyzję, że pojedziemy do Mielna. Mielno (wielki kurort gdzie wszyscy jeżdżą na wakacje) okazało się nie koniecznie atrakcyjnym dla mnie miejscem wypoczynkowym. Okazało się, że Mielno jest dla młodych nastolatków, a nie dla starych ramoli takich jak ja . Ciasna plaża i same małolaty. Pokręciliśmy się między straganami i pojechaliśmy do latarni morskiej w Gąskach. Niestety nie udało nam się wejść na latarnię, ponieważ kolejka chętnych zawijała się jak spirala ze trzy razy dookoła jej fundamentów. Odpuściliśmy sobie wejście i poszliśmy na plażę. Tu raczej spokojnie pogoda się polepszyła zdecydowanie. Jak dojechaliśmy do Milena zanosiło się na pochmurny dzień. W Gąskach było już słonecznie i morze się rozruszało - zaczęły się pojawiać pierwsze fale.
Po zwiedzeniu plaży w Gąskach w drodze powrotnej udaliśmy się Sarbinowa. Hmm... tutaj plaża trochę ciaśniejsza (węższa), a ludzi jakby więcej. Miasteczko całkiem przyjemne. Z Sarbinowa wróciliśmy do domu by uśpić naszego kochanego rodzynka.
Po południu wybraliśmy się na zwiedzanie Łazów.
Łazy same w sobie są bardzo małe i ciche. Kilka knajp, jakieś karaoke itp. Strzeżone kąpieliska oraz niestrzeżone. Generalnie jedyną pozytywną cechą jaką dostrzegam w tej miejscowości to wolność na plaży. Plaża szeroka i mało ludzi w obszarach niestrzeżonych. Jeżeli ktoś szuka zacisznego kątka na plaży to Łazach na pewno go znajdzie. Generalnie nie ma tam ścisk, dzieciaki nie biegają między plażowiczami i nie sypią piachem na opalających się.
Następnego dnia i tak prawie do samego końca naszego pobytu bywaliśmy na plaży po kilka godzin, aby poprawić kolor naszej opalenizny.
W międzyczasie dojechał "Koszaty" z rodziną (dziewczyną, jej siostrą i teściową). Wybraliśmy się z nimi do Darłówka. W Darłówku wybraliśmy się na rejs statkiem UNICUS, który trwa ok. 40 minut. Dodatkową atrakcją rejsu jest nawrót statku na kanale portowym. Statek jest na tyle długi, że aby nawrócić musi przepłynąć za zwodzony most (rozsuwany), a następnie w prawie najszerszym miejscu kanału robi nawrót o 180 stopni mieszcząc się na przysłowiową grubość gazety między brzegami kanału. Chylę czoła przed sternikiem, który tym steruje.
W Darłówku są dostępne 3 jednostki turystyczne z czego UNIKUS jest największy. Po rejsie poszliśmy na gofry, kupiliśmy sobie specjalność zakładu wędzarni "U Jana" - kręgosłupy z łososia. Mieszcząca się w rynku nieopodal fontanny wędzarnia ma w swej ofercie kręgosłupy z łososia. Jest to kawałek kręgosłupa łososia czerwonego zawierającego dośc duża ilość mięsa. Jeden taki kręgosłup zadowoli 2 osoby na śniadanie. Ilośc mięsa na kręgosłupie odpowiada ok. 1,5 makreli wędzone. Najlepsze jest to, że 1kg kręgosłupa kosztuje 12zł co daje ok 4-6 kręgosłupów na kilogram. Ryba bardzo smaczna - polecam spróbować kręgosłupika. Wędzarnia czynna ok 12tej. Jest to jedyny punkt jaki spotkałem, który prowadzi sprzedaż tego produktu, a dodam, że idą jak świeże bułeczki więc trzeba się śpieszyć.
Następnego dnia poleżeliśmy na plaży a jak moje dziecko poszło spać wybrałem się z Koszatym do miejsca znanego jako Kanał Unieście. Miejsce gdzie jezioro Jamno wpływa do morza.
Nie wiedząc czemu idąc w stronę kanału na plaży zaczynaliśmy spotykać coraz to więcej nagich ludzi. Okazało się później, że między Łazami, a Unieściem jest plaża dla nudystów.
Nasz rytuał pobytu się powtarzał (leżenie na plaży) aż do wyjazdu Koszatych. w między czasie wybraliśmy się do Mielna do oceanarium. Hmm... Tu powiem, że spotkał mnie zawód bo z oceanarium wyszło wielkie akwarium a w sumie to kilka dużych akwariów w rybami krabami itp. Były też 2 rekiny ale niczym szczególnym się nie wyróżniały, no chyba że wielkością - największy miał z metr długości. Cena wejścia 15zł osoba dorosła.
Po wyjeździe Koszatych cykl wyglądał następująco plaż, dom, rybka, spacer, dom, itd., itd. Pogoda raczej dopisywała za wyjątkiem jednego dnia gdzie lało cały dzień z małymi przerwami i jeszcze poza dniem gdzie zmoczyła nas nagła burza.
Po 13 dniach pobytu wróciliśmy do domu gdzie trzeba było odespać nieprzespane dzięki sąsiadom i ich dzieciom noce. Dziwią mnie tacy ludzie, którzy pozwalają swoim pociechom na bieganie po obiekcie, w którym nie są sami, przez pół nocy, trzaskanie drzwiami i krzyczenie na korytarzach i pokojach po 22-ej, a nawet i o 1-ej w nocy. Trzeba mieć słonia na uchu, by się nie obudzić- ja go nie miałem i średnio 2-3 razy w nocy byłem wybudzany (wrrrrr).
Nikomu nie polecam takich wakacji.